Forum Franciszkańskie Forum Dyskusyjne Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Droga krzyżowa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Franciszkańskie Forum Dyskusyjne Strona Główna -> Modlitwa
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lesiu
uzależniony od forum



Dołączył: 14 Lis 2006
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: pustki cisowskie:)

PostWysłany: Śro 22:44, 14 Mar 2007    Temat postu: Droga krzyżowa

Taka sobie droga krzyżowa. Owocnego rozważania!

TRZCINA
Droga krzyżowa autorstwa o. Adama Szostaka OP

Prolog
[…]
Trzciną jest człowiek, najwątlejszą trzciną,
Trzciną myślącą, ale ta trzcina oszalała,
Boże.
[...]

Roman Brandstaetter, Psalm o trzcinie

I
wydały
trzciniane głowy
trzcinowym krzykiem
trzcinny wyrok
trzcina
trzcina
trzcina
przyjął go
abym kiedyś
za kilka godzin
na końcu czasów
ja
trzcina osądzona
wisząca obok Niego
mógł zobaczyć
raj

II
kiedy
ubrali Go w biczową szatę
nałożyli na palec cierniowy pierścień
a na stopy wcisnęli oplute sandały
poprosił
aby zaprowadzili Go
na górę moria
dając Mu krzyżowe berło
zapytali po co
wyprawiam dziś ucztę
na cześć marnotrawnej trzciny
i tylko tam
mogę przyrządzić
wybornego baranka

III
od lat stałem przy tej drodze
drzewo trzcinowe
drzewo wyschnięte
to był już ostatni rok
w którym dano mi szansę
potem miałem być wycięty
kiedy przechodził obok
po raz kolejny nie znaleziono
żadnego owocu na moich gałęziach
ale On podszedł
i zamiast w górę
jak wszyscy
w dół spojrzał
na ziemię
tam
zebrał garść wyschniętych martwych
ziaren trzciny
zamknął je w swojej dłoni
i poszedł dalej do winnicy golgota
mówią
że tam je zasadził

IV
stała przy drodze
trzcina nardem, różą i jaśminem
wonnie pachnąca
do trzciny żadnej nie podobna
nie mają już wina
zawołała do Niego
kazałem sługom
na górę czaszki iść ze mną
odpowiedział
żeby wina krwistego
dla gości wszystkich
ze skały utoczyć
uśmiechnęła się smutno
wiedząc
że wszystko co im każe
uczynią

V
stała też przy drodze
trzcina silna
jak dąb mocna
trzcina nieugięta
jak kamień twarda
trzy razy zapytał ją
czy pochylisz się ze mną
trzy razy
kiedy wstąpiła wreszcie
na królewski trakt
golgotny
nazwał ja skałą
na której
trzcina wszelka
będzie się wspierać

VI
w sadzie
obok drogi
trzcina smukła
kruczoczarna
o bursztynowych dłoniach
na ogrodnika czekała
kiedy przechodził
myśląc
że zmęczony
otarła mu spocone
czoło
na pożegnanie
zawołał ją
po imieniu
trzcino piękna
i wtedy
zrozumiała

VII
wiedziałem
że to ostatnia szansa
żeby przypomnieć Mu
o sadzawce siloe
ale ciągle
stałem
pochylony
nic nie widząc
potrzebował ziemi
więc pochylił się
uczynił błoto z krwi i potu
i pomazał moje oczy
potem powiedział:
trzcino niewidząca
idź
i obmyj się
w sadzawce golgota

VIII
trzy niewiasty
odkąd pamiętam
one trzy
ze mną
słoność smutku
gorzkość żalu
i
cierpkość rozczarowania
one trzy
od zawsze
powiedział
trzcino płacząca
zostaw je
bo jeśli Mnie
drzewa zielonego i soczystego
nie zasadzą krzyżując
to jak wyrośnie
trzcina sucha i bezwodna

IX
leżałem na jerozolimskiej drodze
ja
trzcina w siebie zapatrzona
trzcina na podeptanie i spalenie przeznaczona
trzcina trzykrotnie złamana
moja twarz była tak bardzo pochylona ku ziemi
że nie zauważyłem kiedy przechodziłeś
abym Cię dostrzegł
musiałeś upaść obok mnie
podniosłeś mnie i rozprostowałeś w dłoni
trzcinę trzykrotnie złamaną
przez ślepe powieki
zobaczyłem na Twoich wargach
krople krwi czekające na mnie
pocałowałeś mnie

X
to wtedy
usłyszałem kroki
przechadzającego się Boga
a była pora
kiedy powiewa wiatr
była pora
kiedy zbiera się trzcinę
i usłyszałem pytanie
gdzie jesteś
wystraszyłem się
bo myślałem przez chwilę
że poznał
moją ukrytość
ale to On
stanął pośrodku
jaśniejąc nagością
i usłyszałem
jak mówił do Niego
teraz trzcino
możesz zerwać owoc z drzewa krzyża
teraz trzcino
możesz zjeść go i żyć na wieki

XI
unieruchomiony
jak
w łonie
w cieple
w całkowitym bezpieczeństwie
pomyślał
że przez
drewniane krzyżowe bramy
znów przyjdzie na świat
ten prawdziwy
wtedy zobaczył
zstępujących z nieba
sierporękich aniołów
obejrzał się
i zobaczył idące za Nim
nieprzeliczone tłumy trzciny
trzciny
dojrzałej i pełnej kłosów
trzciny
opływającej obfitością
trzciny
gotowej do żęcia

XII
nie potrzebował
już sześciu dni
wystarczyło kilka godzin
ulepił mnie na nowo
na obraz rozciągnięty na belce
na obraz jak struna wygięty
na obraz umęczony
On
umarł jak trzcina
żebym
ja
żył jak On

XIII
wtedy przyszedł do niej anioł
i powiedział
bądź pozdrowiona
trzcino pełna żalu
błogosławiona jesteś
między ciemnościami
albowiem z ciebie
narodzi się Życie umarłych
oto poczniesz i porodzisz
Trzcinę cierpiącą
nazwą Ją imieniem
Trzcina wyprostowana
Knot rozpalony
i Krzyk niesłyszany
a ona
trzcina pokorna
jak zawsze
zmieszała się

XIV
jedyne
co zobaczyłem
chwilę potem
to ślady bosych stóp
na zakurzonej ziemi
biegły w łono groty
zwanej
trzcinowym wysypiskiem
wysypiskiem
łodyg złamanych
kikutów spalonych
knotów zgaszonych
pobiegł tam
aby objąć
tron wysypiska
potem nazwano je
niebem

Epilog
[…]
Połóż dłoń na człowieczej trzcinie
I dotknięciem palców obudź w niej
Muzykę nowego życia,
Boże.
[…]

Roman Brandstaetter, Psalm o trzcinie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelina
uzależniony od forum



Dołączył: 26 Lis 2006
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdzieś pomiędzy niebem a piekłem

PostWysłany: Nie 18:15, 02 Mar 2008    Temat postu:

Powiedzmy, że przy okazji robienia "porządków", zatrzymałam się nad Drogą Krzyżową, którą gdzieś...kiedyś...znalazłam. Którą znowu odkrywam po latach zapomnienia. Poruszająca, chwilami bardzo mi bliska. Dziś w nocy wiatr nie pozwalał spać, więc ją wam przepisałam.

Droga Krzyżowa
Dla mnie
czternaście kolorowych, wymuskanych obrazków
lub sceny pełne ekspresji w ceramice na ścianie kościołów i kaplic
Dla Ciebie
długa droga z "belką śmierci" na ramionach przez wąskie uliczki
Dla mnie
jedno z wielu wydarzeń nie tylko w Historii Zbawienia
Dla Ciebie
jedyne wydarzenie życia
Dla mnie
pobożna pamiątka
Dla Ciebie
ostatnie godziny pełne jak kłosy podczas żniwa
Dla mnie
zwykły gest - przyklęknięcie
Dla Ciebie
rozbite do krwi kolana na kamieniach
Dla mnie
strumienie chaotycznych myśli
Dla Ciebie
strugi krwi i bólu
Dla mnie
stan smutku
Dla Ciebie
udręczenie ciała i ducha bez granic
Dla mnie
strzępy wołań i przekleństw na drodze
Dla Ciebie
pełnia upodlenia i nienawiści
Dla mnie...
Dla Ciebie...

Co pomyślę, zbyt rozumne,
Co odczuwam, zbyt łatwe,
Co wypowiadam, zawsze za małe.

Kiedy przywieram twarzą do ziemi, najlepiej widzę Ciebie,
czytam na kamieniach:
To nie cierpienie, to miłość zbawia.

Stacja I Wyrok

Człowiek sądzi Boga.
Padają słowa wyroku, od którego nie ma apelacji
ani z tej, ani z tamtej strony czasu.

Winien śmierci.
Potężny objawia się ciszą.
Wszechmocny bezsiłą.
Wszechwładny poddaniem.
Czy koniecznie musi umrzeć Bóg,
aby mógł żyć człowiek ?

W ręce człowiecze oddałeś siebie.
Zawierzyłeś. Przegrałeś.
Niczego się nie nauczyłeś.
Niepoprawny, popełniasz bezustannie ten sam błąd.
Składasz władzę nad sobą dzisiaj w moje dłonie.
Co robisz ?
Mogę Tobą wzgardzić,
wypędzić Cię, odrzucić, ukrzyżować.
Mogę Cię przyjąć,
przygarnąć, wprowadzić...
Co robisz ?
Wydajesz się na moje "chcę" lub "nie chcę".
Bóg wydany na mój wyrok.

Rąk nie obmyję w misie.
Słowa tłumu przetopię na milczenie.
Na wyroku nie znajdziesz mojego podpisu.

Stacja II Amulet

Dwie skrzyżowane belki.
Oto Twój amulet.
Niepozłacana ozdoba. Trochę za duża.
Przytrzymaj !
Zapomniałem... masz obolałe dłonie.
Nie, może lepiej włożyć na ramiona.
Ciężki ? Nie mów, że ciężki,
przecież w nim ukryły się wszystkie krzyże
wszystkich ludzi świata.
Czy o nim mówiłeś w słowach:
Jarzmo moje słodkie jest,
a brzemię lekkie ?
Chodźmy. W drogę. Co mówisz ?
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie
niech weźmie swój krzyż i naśladuje Mnie.

Boję się krzyża.
Krzyża obecnych godzin.
Krzyża Twoich decyzji wbrew mnie samemu.
Krzyża bólu, niepowodzenia, szarych dni, samotności.
Robię wszystko aby zetrzeć z mojego życia stygmat cierpienia.
A kiedy to się nie udaje, zastygam w niemym proteście.

I buntuję się.

A Ty przyjąłeś na siebie
to, czego tak bardzo się lękam.
Czy naprawdę nie ma innej drogi do Ciebie niż przez krzyż ?

Przyjąłeś krzyż,
aby wszystkie krzyże człowieka ocalić od bezsensu.
Przyjąłeś krzyż,
aby nim zasłonić mnie, grzesznika.

Stacja III Potknięcie

Potknąłeś się.
Był to wystający kamień czy rzucona skórka pomarańczy ?
Przywarłeś policzkiem do stóp ulicy.
Uczysz się ziemi na pamięć.
Spiesz się.
Musisz zawisnąć na krzyżu
jak najprędzej. Zrozum.
Po zachodzie słońca rozpoczyna się Pascha. Musisz zdążyć...

Niedaleko uszedłem
i już się słaniam.
Oglądam z niska siebie.
Chciałem być lepszym od Ciebie
i wierzyłem, że nigdy nie upadnę.

Z Tobą powstaję, zawstydzony
i idę dalej.

Stacja IV Pożegnanie

Spotykają się Matka i Syn.
Mówią oczy.
Mówią długo krótko.
Już koniec.
To pożegnanie
Nie całuj Jej rąk, nie całuj.
Nie chyl się do Jej kolan, przecież jesteś zajęty.
Odejdź, Matko. Nie powinnaś na to patrzeć.
Wstąp w ikonę złotą
lub na chwilę we mnie.

Jeśli oczy Twoje wśród mych kamieni zasieją słone łzy, narodzi Ci się nowy syn.
Więc płacz...

Stacja V Bóg w potrzebie

Przymusili...
Nie dziw się,
że się targował,
że nie chciał Ci pomóc,
że zaciskał zęby.
Co za honor iść ze zbrodniarzem.

Nie dałeś mu przecież biletu wizytowego z tytułami,
nie dokonałeś żadnego cudu na poczekaniu,
skąd miał wiedzieć żeś Bogiem,
Bogiem w potrzebie ?

Tamtego dnia rozszczepiłeś Szymona jak promień słońca w kolorowe widmo.
Dałeś mu wiele twarzy i imię z małej litery.
Odnajduję go
na ulicy, w domu, w tramwaju, w teatrze i w szpitalu,
w parku na ławce i w gabinecie przyjęć...

Od tamtej pory przysyłasz mi nieustannie Szymonów
i dziwnie rozstawiasz ich na mej drodze.

Gdy dojrzą, że słabną we mnie siły,
chwytają na moment mój krzyż.

Oglądam w lustrze swoją twarz.
Czy ma na imię Szymon ?

Stacja VI Portret

Jak znalazła się tutaj Weronika ?
Rozerwała kordon ?
A może przypłynęła z upałem południa ?
Zdjęła chustę.
Nadstaw twarz, Panie.
To jedyna sposobność, aby namalować Ci portret.
Tysiące, miliony, miliardy ludzi przyjdzie,
aby przez to płótno podglądać Twą wieczność.
Pozwól...
Ostrożnie, kobieto. Ma koronę na głowie.
Nie zaczep o jakiś cierń. Przyłóż tylko.
Nie wycieraj. Rozmażesz obraz.
Ostrożnie dotykaj.
To jedyny obraz świata.
Malowany krwią, potem, drżeniem.
Jedyny autoportret Boga.
Dziękuję, kobieto. Możesz odejść.

Cichutko zaglądam w siebie,
czy nikt nie skradł mi Twojej twarzy... ?

Stacja VII Łoskot

Wąziutkie uliczki kamienne,
Wąwozy spadają schodami,
Nie możesz tego widzieć.
Twoje opuchnięte oczy znowu zalane potem i krwią.
Szybko oddychasz, jak chory z wysoką gorączką.

Spieczone wargi.
Z trudem chwytasz powietrze.
Oczy zachodzą Ci mgłą.
Chwiejesz się ? Zaczekaj. Nie zdążyłeś...
Co za łoskot.

Mój najmniejszy błąd,
niedociągnięcie,
wada,
nieuczciwość,
krzywda wyrządzona przeze mnie,
z bezlitosną konsekwencją,
ze zwielokrotnioną siłą uderzyły w Ciebie.
I to właśnie teraz.

Przebacz mi,
żem Cię popchnął.

Stacja VIII Kapela

Kobiety płaczą.
Załamują ręce w swej bezsilności.
Szloch, skargi, łzy.
Idą za Tobą niczym uboga kapela.

Wypada towarzyszyć Ci w tej ostatniej wędrówce.
Co chwilę ogarnia mnie fala obcych myśli.
Doprawdy trudno mi trwać w Twoich,
przepraszam, w naszych wydarzeniach.
Proszę, Panie,
złam te myśli suche
Pomóż mi, odnaleźć we mnie
miejsce na modlitwę,
miejsce na zrozumienie,
miejsce na łzy,
Wtedy zagram Ci niczym uboga kapela
i zabrzmi we mnie serdeczna muzyka.

Stacja IX Obietnica

Upadłeś.
Nie mogą podźwignąć Ciebie
ani przekleństwem, ani szarpaniną.
Dlaczego biją Cię,
kiedy i tak leżysz martwy ?
Zostawcie ! Sam powstanie,
aby nie zawieźć Ojca i mnie...
Otwórzcie zamknięte oczy.
Rozluźnijcie zaciśnięte pięści.
Podnieś się. Pomogę.
Już niedaleko, kilkadziesiąt kroków.
Proszę, dojdź na wzgórze,
Niech się dokona podniesienie.
Proszę, dojdź na wzgórze,
przecież obiecywałeś umrzeć
za mnie.

Stacja X Nagość

Zdejmij płaszcz, Panie.
Jeszcze tunikę. Nie będą Ci potrzebne.
Skazany umiera nago w blasku dnia.
Chociaż szata przylgnęła do zaschniętych ran, trzeba ją zdjąć.
Teraz dobrze.
Opadło z Ciebie wszystko
jak liście ścięte pierwszym przymrozkiem.
W wąziutkich strugach krwi
upływa z Ciebie życie.
Odarto Cię ze wszystkiego i z tym Ci do twarzy.
Zostało najcenniejsze – prawda.

Kiedyś przyjdzie i na mnie ten dzień.
Spadną ze mnie
tytuły,
dyplomy,
przywileje,
plany i ambicje,
Opadnie ze mnie wszystko,
jak liście ścięte pierwszym przymrozkiem.
Z godziny na godzinę,
Jak kropla po kropli,
wycieka ze mnie życie.
Pomóż mi,
aby w ten ostatni czas,
kiedy będę nagi,
znalazł się we mnie choć promień prawdy.

Stacja XI Ukrzyżowanie

Połóż się na tej wąskiej belce.
Rozciągnij ręce.
To będzie bolało. Wytrzymaj.
Tylko parę uderzeń. Możesz liczyć...
Jeszcze nogi. Zsuń lepiej.
Teraz rozciągasz się całą długością.
Rzeczywiście zrobiony akurat dla Ciebie.
Jeszcze podnieść.
Stopy i ręce zabarwiają się na czerwono.
Usta i oczy nabierają właściwego wyrazu,
nie trzeba poprawiać, jak u fotografa.
Tysiące pobożnych krzyży, obrazów, figurek, rzeźb,
staje się dla nas prawzorem Twojego ukrzyżowania.
Ludzie zrobili wszystko,
abyś do umierania był gotowy.

Stacja XII Agonia

Agonia.
Gasnące spojrzenie.
Ostatnie słowa.
Z trudem chwytasz powietrze.
Masz gorączką spalone usta.
I te muchy...
Gaśniesz.
Nie było przy tym fleszy, reflektorów.
Nawet reportera zabrakło.
Były za to ludzkie hieny,
które wyczuwając żar człowieczego bólu
wyłażą na światło dnia.

Cośmy z Tobą zrobili ?

Każde rozdygotane włókno
chciałbym przebadać choćby pod lupą,
aby zrozumieć dlaczego ?
Dlaczego taka cena ?
Dlaczego za mnie ?

W tym miejscu
nie odpowiadaj słowami teologów „bo kochał”,
nie odpowiadaj zbyt szybko.
Zstąp w ciszę.
Wtedy odpowiedź wypłynie z twoich głębin.
Może usłyszysz ją
prawdziwą
poza słowem ?

Stacja XIII W ramionach

Matka bierze Cię w ramiona.
Jak Ty wyglądasz ?
Co oni z Tobą zrobili ?
A może nie trzeba było,
abyś aż tak się wyniszczył...

Boleść, czyż możesz być większa
jako boleść moja ?

Skamieniała z cierpienia Miriam, nie budź Go.
Bardzo się zmęczył.
On musi odpocząć.
To było ciężkie nawet dla Boga.
Pozwól, Matko,
Abym w trudnych chwilach
w Twoich ramionach znajdował odpoczynek.
Tak jak On.

Stacja XIV Kamienna ława

Owińmy Go w prześcieradła.
Niech spocznie w tej kamiennej ławie.
Jeszcze tylko kamień zatoczyć. Teraz dobrze.
On umarł. Pochowany.
Można już odejść.

Jeszcze chwila.

Posłuchaj,
który słyszysz wszędzie.
Spraw,
niech serce moje nie stanie się nigdy kamieniem
przywalającym Twój grób.
Spraw,
niech miłość moja będzie na tyle silna,
aby mogła przejść przez próg,
za którym wciąż czekasz.



(wg "Miniatur Ewangelicznych" -
ks. A. Niewęgłowskiego )



.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Franciszkańskie Forum Dyskusyjne Strona Główna -> Modlitwa Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin