Forum Franciszkańskie Forum Dyskusyjne Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Milczenie owieczek...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Franciszkańskie Forum Dyskusyjne Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Celem lepszego zrozumienia pytania proszę o odpowiedź po uprzednim zapoznaniu się z treścią artykułu. W jakim stopniu czujesz, że Ty też jesteś Kościołem? Weź pod uwagę także swoją parafię.
6 - czuję to w największym stopniu
33%
 33%  [ 2 ]
5
16%
 16%  [ 1 ]
4
50%
 50%  [ 3 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
1 - kopmletnie tego nie czuję
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
MAP
uzależniony od forum



Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zasiedmiogórze

PostWysłany: Śro 23:02, 27 Gru 2006    Temat postu: Milczenie owieczek...

Poniżej przedstawiam artykuł z Tygodnika Powszechnego, jest on dość długi, ale uważam, że wart poświęcenia 10-15 minut uwagi. Miłej lekturu.


Kamil Markiweicz/16.10.2006 06:00

Milczenie owieczek

Polska parafia: świat bez świeckich?

Przed kilku laty w pewnej parafii rozwijał się Ruch Światło-Życie. Młodzież przygotowywała oprawę muzyczną i liturgiczną wieczornej Mszy, która była dzięki temu najbardziej „oblegana”. Pewnej niedzieli schola śpiewała po komunii pieśń uwielbienia. Proboszcz, który za punkt honoru stawiał sobie odczytanie ogłoszeń, czekał przy pulpicie z przygotowanymi notatkami. Gdy zaintonowano trzecią zwrotkę, stracił cierpliwość i huknął: „Dosyć!”.

Nie chcę tu udowadniać, że liturgia jest ważniejsza od ogłoszeń ani krytykować zadufania niektórych proboszczów, uważających, że celebracja Mszy jest tym doskonalsza, im oni sami odgrywają w niej większą rolę. Chciałbym zająć się zjawiskiem szerszym: kwestią, której polscy katolicy są świadomi w bardzo różnym stopniu, a która może zaważyć na przyszłości polskiego Kościoła daleko bardziej niż zawirowania wokół Radia Maryja. Mam na myśli miejsce świeckich w Kościele.

Niepewność jutra

W mojej obecnej parafii pojawił się niedawno młody, pełen zapału wikariusz. W sennej dotychczas wspólnocie powstały grupa młodzieżowa i studencka, rozpoczęły się wykłady przybliżające niedzielną liturgię, adoracje i czuwania oraz spotkania dla małżeństw. Ksiądz prowadził również pogłębione przygotowanie do sakramentu bierzmowania i organizował wyjazdy rekolekcyjne. We wszystko włączyła się grupa świeckich, a kapłan pozostawał otwarty na ich pomysły i sugestie.

Kilka dni temu dowiedziałem się, że po zaledwie roku posługi wikary przeniesiony został w trybie natychmiastowym do innej parafii. Nie znam motywów, które kierowały biskupem przy podejmowaniu decyzji o translokacie – być może były one ważkie (np. do uszu hierarchy dotarły wieści o duszpasterskich talentach młodego księdza i postanowił jeszcze lepiej je wykorzystać; staram się nie dopuszczać myśli, że powodem mogła być niechęć do „nadaktywności” ze strony współkapłanów z parafii). Rodzi się jednak pytanie: co dalej z dopiero co rozpoczętymi dziełami duszpasterskimi? I co z zaangażowanymi w nie ludźmi, którzy snuli już z księdzem plany na przyszły rok? Czy mają iść do nowego wikarego i prosić go o pomoc, modląc się, by miał on podobne jak poprzednik zapatrywania? A w przypadku niepowodzenia próbować działać samodzielnie, wchodząc niechybnie w konflikt z proboszczem? Bo u nas, niestety, bez parasola ochronnego księdza – ani rusz.

Zaufać świeckim

Przytoczone historie to tylko dwa spośród wielu przypadków, które – choć dotyczą kwestii szczegółowych i zdarzają się na różnych szczeblach – są świadectwem niewielkiego wpływu świeckich na to, co dzieje się w ich Kościele (zarówno przez duże, jak małe „k”), a także odwrotnej strony tego zjawiska – nieliczenia się duchownych z pomysłami, opiniami i uczuciami wiernych.

Owszem: aktywność świeckich w Polsce po 1989 r. znacznie wzrosła. Owszem: powstało lub rozwinęło się wiele ruchów i stowarzyszeń, w których odgrywają oni główną rolę. Owszem: owieczki coraz częściej ośmielają się zabierać głos w sprawach dotyczących parafii czy wspólnoty, doradzając lub wręcz krytykując pasterzy. Gdyby poziom samodzielności wiernych mierzyć radykalizmem form tej krytyki, to Polska po akcjach w „obronie” ks. Jankowskiego znalazłaby się w światowej czołówce – miejscowy biskup został obrzucony obelgami, a na samochodzie wyznaczonego przezeń administratora parafii wymalowano swas­tyki i gwiazdy Dawida. Nie o taką samodzielność jednak przecież chodzi. Kościół powinien być wspólnotą aktywnych, ale szanujących się nawzajem ludzi. Tymczasem z rzeczywistości Polski „parafialnej” wyłania się obraz mało budujący.

Ksiądz jako celebrans, ksiądz jako lektor, ksiądz jako kantor, ksiądz zbierający na tacę, ksiądz rozliczający wpłaty i wydatki, ksiądz przygotowujący i zatwierdzający plany rozbudowy świątyni, ksiądz organizujący czuwania, ksiądz kompletujący paczki dla ubogich... Uff, tyle odpowiedzialnych funkcji! A przecież ksiądz jest niezastąpiony tylko w pierwszej z nich.

„Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego” – słowa Benedykta XVI, wypowiedziane w warszawskiej archikatedrze, ukazują inne spojrzenie na rolę kapłana we wspólnocie. A zarazem skłaniają do refleksji: co z wiernymi? Wydaje się, że to przede wszystkim oni powinni być „ekspertami” od innych spraw.

W krajach zachodnich świeccy uzurpują sobie prawo do wpływania na treść homilii (nierzadko sami je głoszą – nawet bez przygotowania teologicznego), nie wspominając już o postulatach takich jak dopuszczenie do kapłaństwa kobiet i wybór biskupa w demokratycznym głosowaniu. Takie dążenia u nas są raczej postulatami środowisk od Kościoła oddalonych, zaangażowani katolicy zaś mają inne problemy. Pragną np. zorganizować comiesięczny cykl czuwań poświęconych rozważaniom Jana Pawła II i Benedykta XVI, podczas których kapłan poprowadziłby adorację Najświętszego Sakramentu. I chcą, żeby kościelny nie wyrzucał ich ze świątyni po godzinie czuwania, niezależnie od tego, w którym jego momencie się znajdują. Może okazaliby się nawet godnymi powierzenia im kluczy do kościoła...

Warto zaufać świeckim. Nie tylko dlatego, że wyręczanie księdza w wielu sprawach może usprawnić i uatrakcyjnić pracę parafii, ale przede wszystkim dlatego, że dający świadectwo autentycznego zaangażowania świeccy mają szansę przyciągnąć do Kościoła tych stojących z boku. Gdyby dzięki ich świadectwu choć kilka osób zaczęło regularnie pojawiać się w świątyni (zaręczam, że to się zdarza!), w dzisiejszej rzeczywistości byłby to już wielki sukces duszpasterski. Przecież ksiądz, nawet ten prowadzący szkolną katechezę, nie dysponuje tyloma kanałami kontaktu ze „światem”, co jego parafianie. Oni naprawdę mogą być doskonałymi asystentami w pracy duszpasterskiej, pokazującymi, że nie tylko jakiś osobnik w sutannie, lecz i zwykły nauczyciel, lekarz, urzędnik czy majster z sąsiedztwa może angażować się w życie parafii, bo dostrzega w Jezusie Chrystusie Kogoś wartego poznania.

Być może nie trzeba tu żadnej rewolucji. Wystarczyłoby na początek zacząć realizować postanowienia ostatniego Synodu Plenarnego – choćby te dotyczące ustanowienia, jako instytucji obowiązkowych, rad parafialnych (pod warunkiem, że nie stanowiłyby organu czysto fasadowego). Choć oczywiście to nie struktury i instytucje, lecz mentalność duchownych i świeckich jest sprawą najistotniejszą. A zmiany w tej dziedzinie są już kwestią dłuższej perspektywy. W związku z tym należy promować dobre przykłady. Tak czyni np. KAI ze swoim plebiscytem na „Proboszcza Roku”. Laureatami konkursu zostają na ogół księża, którzy nie tylko sami dużo robią, ale także dają większe pole działania parafianom.

Trzeba mieć także nadzieję, że młode pokolenie księży, a także seminarzystów będzie reprezentować inny punkt widzenia niż ten przeważający wśród starszych kapłanów. Młodzi znacznie częściej postrzegają swoją pracę przede wszystkim w kategoriach powołania, a nie pełnienia urzędu. I lepiej znają realia społeczne, bo tym starszym duża część zmian po 1989 r. po prostu „umknęła”.

My (też) jesteśmy Kościołem

Oczywiście trudno całą odpowiedzialnością za ten stan rzeczy obarczać hierarchię. Wierni za mało zdają sobie sprawę z roli, którą powinni odgrywać. „Kościół, czyli księża” – ten stereotyp jest wciąż głęboko zakorzeniony w świadomości milionów Polaków. Często stanowi po prostu alibi dla własnego lenistwa czy braku odwagi cywilnej. Łatwiej przecież obrazić się na księdza i popsioczyć na niego w rodzinnym gronie (bez dyskusji godząc się jednak z jego zarządzeniami, bo a nuż będą potem trudności ze ślubem?), niż powiedzieć proboszczowi, co myśli się o jego autorytatywnym sposobie zarządzania, zorganizować grupę, która sformułuje postulaty dotyczące zmian w parafii, lub – o zgrozo! – zgłosić gotowość do pracy przy ich realizacji.

Ci, którzy próbują wyegzekwować swój udział w decydowaniu o życiu wspólnoty, muszą liczyć na łut szczęścia: albo trafią na życzliwego, otwartego księdza, który z radością porozmawia o ich sugestiach i zaprosi do współpracy, albo napotkają mur obojętności czy wręcz niechęci. Tylko nieliczni będą próbowali ów mur przebić – a już naprawdę niewielu będzie czynić to w sposób konstruktywny. Owszem, można obmawiać proboszcza na osiedlu czy kolportować paszkwile na temat jego osoby. Tylko że ani nie ma to wiele wspólnego z chrześcijaństwem, ani donikąd nie prowadzi. Jednak inna postawa kosztuje jeszcze więcej wysiłku. Szukanie wsparcia u biskupa? Zwykle sprawa odkładana jest ad calendas graecas, a w najgorszym razie wiernym pokazuje się miejsce w szeregu (czego, jak donosiła niedawno prasa, doświadczyli m.in. skarżący się na proboszcza wierni z Raszyna).

W sytuacjach konfliktowych świeccy, dla których ważne jest zaangażowanie, najczęściej uciekają od problemu: zaczynają chodzić na Msze w innej parafii i tam się angażować, ewentualnie dając upust swym frustracjom w gronie znajomych. A przecież to życie naszej parafii (z „dobrym” czy „złym” proboszczem) oraz diecezji (z „dobrym” czy „złym” biskupem) pozostaje naszym powołaniem. Nie zastąpi go praca we wspólnotach albo duszpasterstwach akademickich i zawodowych. Parafia to nasz dom (jak mówi Katechizm, „parafia wprowadza lud chrześcijański do uczestniczenia w życiu liturgicznym i gromadzi go podczas tej celebracji; głosi zbawczą naukę Chrystusa; praktykuje miłość Pana w dobrych i braterskich uczynkach”): tu mieszkamy, tych właśnie księży, siostry i współparafian spotykamy na ulicy, tu nasze dzieci przyjmują chrzest i idą do pierwszej komunii, tu wpływają nasze pieniądze z różnego rodzaju ofiar. Często milczymy, zamiast głośno domagać się uznania naszego miejsca w Kościele. Tymczasem o tę przestrzeń dla siebie trzeba walczyć.

Oddolny ruch katolików niemieckich „My jesteśmy Kościołem” nie powinien być dla polskich wiernych wzorem. Skupił się on na kwestiach z dziedziny teologii i moralności, a to nie ustanawianie dogmatów powinno być domeną świeckich. Jednak hasło, będące nazwą tej organizacji, powinno znaleźć się w każdym polskim kościele. Może w nieco skromniejszej wersji, jako „My też jesteśmy Kościołem”.

KAMIL MARKIEWICZ jest redaktorem internetowego „Biuletynu Instytutu Tertio Millennio”, działa także we Wspólnocie Życia Chrześcijańskiego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lesiu
uzależniony od forum



Dołączył: 14 Lis 2006
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: pustki cisowskie:)

PostWysłany: Nie 23:54, 14 Sty 2007    Temat postu:

Temat naprawdę istotny i aktualny. Szczerze, nie miałem żadnych doświadczeń tego typu, ale to za sprawa, że pierwszą parafią, w której życie się włączyłem była ta na Wzgórzu. Co więcej mam jeszcze katolicką szkołę, która też daje jakieś możliwości, więc moją parafię omijam szerokim łukiem. Bywam tam kilka do kilkunastu razy w roku. Jest mi ona kompletnie obojętna.
Nasze społeczeństwo jest niedojrzałe. Nie jest społeczeństwem obywatelskim. PRL zrobił jednak swoje. I objawia się to na każdej płaszczyźnie, także zaangażowanie w życie Kościoła. A Kościołowi brakuje Ducha odnowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAP
uzależniony od forum



Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zasiedmiogórze

PostWysłany: Pon 7:29, 15 Sty 2007    Temat postu:

Wiesz, ja byłem w szkole katolickiej i nie mogę powiedzieć o niej tego samego, bo katolicka to ona jest tylko w nazwie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lesiu
uzależniony od forum



Dołączył: 14 Lis 2006
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: pustki cisowskie:)

PostWysłany: Pon 19:47, 15 Sty 2007    Temat postu:

Może niezbyt jasno się wyraziłem, i może offtopicuje lekko, ale naprawdę odkryłem, że szkoła katolicka może być katolicka RazzRazz (jakkolwiek to brzmi).

Chodzi o to, że wiele przyczyn dla których mógłbym odwiedzić moją parafię znikło, rozpłynęło się Smile: od 6 lat rekolekcje w szkole, eucharystie w różne święta w tygodniu (a kiedyś w tygodniku były przecież niektóre święta nakazane - teraz zostało tylko objawienie pańskie) w szkole, i jeszcze różne inne rzeczy w szkole.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAP
uzależniony od forum



Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 391
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zasiedmiogórze

PostWysłany: Nie 0:17, 28 Sty 2007    Temat postu:

Kurcze, szkoda, że taka mała frekwencja...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasia
uzależniony od forum



Dołączył: 12 Sty 2007
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów uciekłam...

PostWysłany: Nie 0:48, 28 Sty 2007    Temat postu:

(no tak... egzamin, więc robię wszystko żeby się nie uczyć Razz)
Ja mam to szczęście, że należę akurat do parafii na Wzgórzu i mogę tu poczuć, że jestem częścią Kościoła Smile niestety wiem, że w wielu parafiach rzeczywiście są problemy z zaangażowaniem wiernych... Smutne ale prawdziwe; trudne, ale na szczęście możliwe do zmienienia i poprawienia Very Happy trzeba się tylko postarać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Franciszkańskie Forum Dyskusyjne Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin